Chyba muszę iść kupić antydepresanty...
~ Cynthia
-
Miałem kiedyś sen, wiesz? W tym śnie byłeś ty i mówiłeś, że mnie nigdy nie
opuścisz.
- Bo
to prawda.
-
Chciałbym móc ci uwierzyć, Anthony, ale nie potrafię.
Siedzieli
w kościelnej ławce, zdominowani przez półmrok i ciszę. Nieme obrazy były
jedynymi świadkami ich rozmowy.
-
Myślisz, że Bóg kocha wszystkich tak samo?
-
Nie. – Szepnął Edgar.
- A
ty byłbyś w stanie kogoś pokochać?
-
Tak. – Powiedział po chwili milczenia. – Już pokochałem.
Zimna
ciemność ponownie naparła na ich ciała. Czy człowiek mógłby kochać jak Bóg? Czy
Ojciec stworzył go na swoje podobieństwo, ale pozbawił tej miłości?
-
Edgar, chyba już pójdę. – Anthony wstał niepewnie i spojrzał na mężczyznę
klęczącego nadal obok niego.
- Nie
idź. – Odparł. – Obiecałeś, że mnie nie zostawisz. – Chwycił jego dłoń i złożył
na jej wierzchu pocałunek.
-
Jesteśmy w kościele. Nie powinieneś tego robić. – Skarcił go Anthony.
Edgar
podniósł się i ruszył w stronę ołtarza. Stanął u stóp Jezusa Ukrzyżowanego,
zadarł głowę, by móc spojrzeć Zbawicielowi w twarz.
-
Panie, błagam, niech on umiłuje mnie tak, jak ja go umiłowałem. – Powiedział,
po czym zamknął oczy i złożył dłonie w geście modlitwy.
Anthony
podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- O
co się tak modlisz? – Zapytał. – Przecież powiedziałeś, że Bóg nie wszystkich
kocha. Jaką masz pewność, że te jesteś tym kochanym?
Nie
miał żadnej. Nic nie mogło potwierdzić ani zaprzeczyć jego przynależności do
grona wybranych przez Stwórcę.
-
Ludzie żyją marzeniami.
- Czyli
twoim marzeniem jest być przez Niego kochanym?
-
Nie, Anthony. Chciałbym jedynie mieć pewność, że zawsze ktoś przy mnie będzie.
A nikt inny, tylko On jest w stanie mi to zagwarantować.
Edgar
pocałował gwóźdź, którym do sztucznego krzyża przybita była sztuczna stopa
Chrystusa Zbawiciela.
-
Dlaczego ciągle odpychasz od siebie myśl, że ja mógłbym z tobą zostać? –
Krzyknął Anthony. – W czym jestem gorszy od Niego? Może moje istnienie ci
przeszkadza, wolisz wymyślonych?
Nie
mógł cofnąć tego, co zostało powiedziane. Edgar wstał bez słowa i odwrócił się
w stronę prawej nawy.
-
Zastanawiałeś się kiedyś, co w twoim życiu jest pewne? Jutro może cię tu nie
być i wtedy zostanę sam. – Powiedział cicho. – Tego najbardziej się boję.
Anthony
patrzył na plecy przyjaciela. Dlaczego rościł sobie prawo do bezpiecznego życia
przy jego boku? Świadomość, że w każdej chwili może go dotknąć, poczuć jego
prawdziwość dawała mu złudzenie niezachwialności. Jak długo to będzie trwać?
-
Masz rację. – Rzekł. – Nie wiem,
dlaczego myślałem, że mogę zawsze być z tobą. Chyba za mocno się do ciebie
przywiązałem.
-
Jesteś najbardziej okrutnym człowiekiem, jakiego znam, Anthony. – Zaśmiał się
Edgar. – Jedyne, na co mogę liczyć z twojej strony to głupie przywiązanie.
Mężczyzna
odwrócił się do niego i spojrzał mu w oczy. Wydawał się być samym Jezusem
Zbawicielem. Zbolały i kochający jednocześnie. Człowiek ma w sobie cząstkę
Boga.
- Nie
mogę przestać cię kochać. – Wyszeptał. – Próbowałem, ale nie mogę.
Anthony
nie miał odwagi wykonać najmniejszego ruchu. Edgar stał naprzeciw niego i
uśmiechał się. Słowa, które wypowiedział jego przyjaciel rozdzierały go,
raniły, sprawiały ból. Czy jego miłość również była przywiązaniem?
-
Edgar, dlaczego mnie kochasz?
- Nie
wiem. – Powiedział po długiej chwili milczenia. – Nie umiem ci wyjaśnić,
dlaczego pokochałem kogoś, kto jest do mnie wyłącznie przywiązany.
-
Moje przywiązanie do ciebie jest inne. – Anthony zbliżał się wolnym krokiem do
Edgara. – Jestem do ciebie przywiązany tak, jak do faktu, że żyję i oddycham.
Nie umiem myśleć, jak byłoby, gdybym nie mógł tego robić. Tak samo nie umiem
myśleć, jak żyłbym, gdyby ciebie przy mnie nie było.
-
Kocham cię.
Edgar
osunął się na kolana i spojrzał na freski zdobiące sklepienie kościoła. Bóg,
aniołowie przypatrywali się mu, klęczącemu naprzeciw człowieka jak sługa
naprzeciw pana. Teraz Anthony był jego Bogiem.
Przyjaciel
nachylił się nad nim i ujął twarz mężczyzny w dłonie.
-
Jesteś moim życiem, Edgar. – Powiedział, stale patrząc mu głęboko w oczy. – Nie
umrę, dopóki mi nie pozwolisz.
Ich
usta złączyły się w rozpaczliwym pocałunku. Dłonie błądziły po spragnionych
dotyku ciałach, ciszę rozrywały jęki rozkoszy i spełnienia.
- Anthony,
błagam, kochaj się ze mną… – Szepnął Edgar drżącym głosem.
-
Kocham cię. – Odrzekł mężczyzna. – Od teraz jestem wszystkim, czego
potrzebujesz.
Milczący Ojciec obserwował własnych synów
pochłoniętych pożądaniem. Ci, którzy odrzucili Stwórcę nie wejdą do Królestwa
Niebieskiego.
Oto
człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło.
Księga Rodzaju
Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.
I Przykazanie Boże
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz